Przejdź do treści

Nasz patron

ŚWIĘTY ANDRZEJ BOBOLA Jezuita – Męczennik – Patron Polski 1591 -1657

 „Święty Andrzeju Bobolo – ukochany Patronie nasz,

Ty, który z miłości do Chrystusa ofiarowałeś się Jemu całkowicie

I w miłości tej wytrwałeś do końca:

Uproś nam łaskę Twojej heroicznej miłości do Boga,

Uproś nam łaskę Twojej wierności Chrystusowi”.

 

Świadectwo wiary męczenników jest w Kościele Świętym wielkim da­rem Bożym poruszającym ludzkie serca do nawrócenia. Życie i śmierć męczeńska naśladowców Chrystusa pobudza do refleksji nad zdolnościa­mi wewnętrznymi człowieka płyną­cymi z wiary.

Jednym z tych świętych męczenni­ków, który wpisał się chwalebnie w Historię Kościoła jest św. Andrzej Bobola urodzony 30.5.1591r w Strachocinie koło Sanoka. Wywodził się z ro­dziny średniozamożnej, odznaczającej się głębokim przywiązaniem do wiary katolickiej.

Mając dwadzieścia lat wstąpił do zakonu Jezuitów w Wilnie, gdzie zło­żył śluby zakonne w 1613r, a następ­nie studiował teologię i filozofię. Zre­zygnował z kariery naukowej, wybrał drogę doskonalenia się wewnętrzne­go-

Ród Bobolów w Polsce znany był z wielkiego temperamentu. Cechy te w dużym stopniu odziedziczył św. An­drzej – był porywczy, uparty, często niecierpliwy. Jednak gorliwie praco­wał nad sobą, nad wykorzenieniem wad, spędzając długie godziny na adoraq’i Najświętszego Sakramentu. Ważnym momentem w życiu we­wnętrznym, duchowym św. Andrzeja było oddanie się Matce Bożej w sze­regach Sodalicji Mariańskiej. Święce­nia kapłańskie otrzymał 12.3.1622r, a trzecią probację zakonną składając czwarty ślub szczególnego posłuszeń­stwa Stolicy Apostolskiej co do misji w 1630r. W pracy kapłańskiej dał się poznać jako kaznodzieja, spowiednik, prefekt młodzieży, misjonarz ludowy. Nazywano Go „apostołem Pińszczyzny”, „duszochwatą” lub „łowcą dusz”.

Po ukończeniu formacji zakonnej rozpoczął pracę duszpasterską w Nie­świeżu. Oprócz zajęć w macierzystym kościele podejmował wyprawy misyj­ne głosząc słowo Boże w okolicy. Od początku zyskał sławę kaznodziei i dlatego chciano go mieć w stolicy, aby tamtejszej elicie zapewnić dobrego mówcę. Pomimo tych zabiegów został skierowany do Wilna i pracował tam w kościele św. Kazimierza. Powierzo­no mu Sodalicję Mariańską mieszczan, ambonę, konfesjonał, administrację parafii oraz popularne wykłady z za­kresu Pisma Świętego i dogmatyki.

Wielkość człowieka, pieczętującego własną krwią głoszoną przez siebie prawdę, poprzedziło zwyczajne, sza­re życie, wypełnione modlitwą i po­sługą kapłańską. Nie zabłysnął dorob­kiem naukowym, publicystycznym jak inni współcześni mu jezuici.

Już wtedy jednak okazał zadatki heroizmu. Gdy w czerwcu 1625r na­wiedziła Wilno epidemia i kto mógł ratował się ucieczką z miasta, on z kil­ku innymi, nie zważając na niebezpie­czeństwo zarażenia się, pośpieszył do posługi chorym (następstwem sama­rytańskiej pomocy była śmierć sześciu jezuitów).

W 1630r jezuici założyli placówkę w Bobrujsku, gdzie nikły był odsetek katolików rozproszonych wśród inno­wierców. Tam też został skierowany na trzy lata o. Andrzej. Był „skazany na życie jezuity – często więc był prze­noszony: do Płocka, Warszawy, zno­wu do Płocka, Łomży, Wilna, Pińska, trzeci raz do Wilna i wreszcie w 1652r powtórnie do Pińska. W ostatnim okresie życia o. Andrzej Bobola praco­wał przede wszystkim jako misjonarz na Polesiu.

Zadanie jakie postawili mu przeło­żeni nie było łatwe. Żyjący w nadzwy­czaj prymitywnych warunkach lud nie zawsze potrafił odróżnić przyjaciela od wroga i prawdę od fałszu – łatwo było nim manipulować, nawet pchnąć do zbrodni. Do tego splotu niesprzyjających warunków kulturowych i cywi­lizacyjnych (brak dróg, trudny dostęp do ludzi żyjących wśród grząskich bagien, powszechna bieda) dołączyła się jeszcze sytuacja polityczna Polesia – żyli w ciągłym zagrożeniu ze strony kozactwa spiskującego z Moskwą. Opinia współczesnych o tych wo­jownikach nie była pochlebna – król Zygmunt III Waza nazwał ich szumo­winami ludzkimi zebranymi z łotrów rozmaitych narodowości. Kierowali się swoistą dialektyką i mieli własne normy moralne; brak uległości wo­bec ich przemocy klasyfikowali jako winę (przyznał to sam B. Chmielnicki w 1649r przed wysłannikami króla). Mimo to jezuici mieli na tych tere­nach znaczne sukcesy duszpasterskie. Owocność pracy ewangelizacyjnej drażniła ludzi wrogo nastawionych do religii katolickiej oraz kojarzonej z katolicyzmem polskości. Z racji braku argumentów rozumowych sięgali po argument siły.

Misja dana Apostołom w dniu Wniebowstąpienia: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody” zobowiązuje wszyst­kich kapłanów do głoszenia słowa Bożego wszędzie, gdzie ludzie chcą ich słuchać. Nie ograniczają się do własnych placówek duszpasterskich, lecz wędrują w poszukiwaniu zagubionych umysłów, aby wskazywać im drogę do Prawdy. Stąd misje o. An­drzeja i innych księży.

W czasie jednej z takich misji, w środę 16 maja 1657r, ojciec Andrzej dowiedział się o grożącym mu nie­bezpieczeństwie. Usiłował umknąć czyhającym na jego życie – wsiadł na pożyczony wóz i wraz z powożącym Janem Domanowskim chciał znaleźć jakieś bezpieczne miejsce. Kozacy byli jednak szybsi i dopadli uciekających w pobliżu folwarku Predyła. Domanowskiemu udało się uciec do lasu, dzięki czemu zachowało się dla historii świa­dectwo o okolicznościach schwytania Boboli.

Znienawidzonego Lacha obnażono i skatowano nahajkami, wybito mu zęby. Namowami i groźbami opraw­cy starali się zmusić o. Andrzeja, by wyparł się wiary katolickiej. Potem skrępowano Go i przywiązano do pary koni, które popędzono w kie­runku Janowa (cztery kilometry). W czasie tego biegu był bity nahajkami, kłuty lancą. W Janowie, aby uchronić się od nadmiaru świadków wprowa­dzono o. Andrzeja do szopy służącej za rzeźnię. Upleciono mu dębową koronę i wciśnięto na głowę, wycię­to tonsurę na głowie, rzucono Go na stół i przypalano ogniem, wbija­no drzazgi za paznokcie, zdzierano skórę z rąk, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, odcięto palec wskazujący lewej ręki i końce dwóch innych palców, wydłubano prawe oko, gdy z bólu wzywał imienia Je­zusa i Maryi odcięto mu nos i war­gi, wyrwano język, wreszcie za nogi powieszono u powały. Po dwóch godzinach jeszcze żywego zdjęto ze sznura. Dwukrotne cięcie szablą w szyję zakończyło męczarnię o. An­drzeja Boboli.

Po okrutnych torturach ciało Mę­czennika złożono w podziemiach ko­ścioła w Pińsku. Do trumny zamordo­wanego kapłana garnęli się nie tylko katolicy. Po rozbiorach przychodzili również prawosławni widząc w Nim orędownika u Boga. Sponiewierany lud szukał wsparcia. Ludzie, którzy w latach apostołowania o. Boboli spluwali z pogardą na widok łaciń­skiego księdza, teraz instynktownie garnęli się do jego grobu.

Sława kapłana, który podejmując walkę o uświadomienie człowiekowi jego godności wkalkulował w to wła­sne męczeństwo, sięgała daleko poza granice ojczystego kraju. Pierwsze biografie A. Boboli zostały wydruko­wane nie na terenach polskich, lecz w Wiedniu i Wurzburgu (1725r).

Mimo rozwijającego się kultu wy­niesienie na ołtarze szło opornie.

Jeszcze na sejmie konwokacyjnym w 1764r, Stanisław A. Poniatowski w dniu swojej koronacji zaprzy­siągł: „starać się będziemy wnieść instancję do Stolicy Apostolskiej o beatyfikację Andrzeja Boboli SJ”. Na przeszkodzie stanęły jednak rozbio­ry Polski i później kasata jezuitów w Polsce.

Zabiegi polskich biskupów i stara­nia jezuitów sprawiły, że papież Bene­dykt XIV, 9.2.1755r, wpisał O. Bobolę na listę męczenników za wiarę. W Martyrologium Rzymskim umieszczo­no notatkę: „W Janowie koło Pińska, na Polesiu, św. Andrzej Bobola, kapłan To­warzystwa Jezusowego, wycierpiawszy od schizmatyków różne rodzaje tortur, zdobył chwalebną palmę męczeństwa, +1657″.

Opatrzność odłożyła beatyfikację na inny czas, gdy zniewolonemu i pod­danemu silnej rusyfikacji narodowi, a szczególnie prześladowanym unitom podlaskim, potrzebny był wzór moca­rza ducha, który nie uląkł się przemo­cy. Mimo iż rząd carski robił wszystko aby przeszkodzić sprawie, Ojciec Świę­ty Pius IX ogłosił 30.10.1853r Andrzeja Bobolę błogosławionym. Uroczystość urządzono z wielką okazałością. Wnę­trze bazyliki św. Piotra wybito czer­wonym adamaszkiem i oświetlono mnóstwem świateł. W miejscu gdzie umieszczano herb papieski oraz herb panującego w państwie, z którego po­chodził błogosławiony, polecił Ojciec Święty powiesić dwa herby papieskie, aby zaznaczyć, że zniewolonemu narodowi on chce zastąpić króla. Bł. Andrzej Bobola został kanonizowany 17.4.1938r w uroczystość Zmartwych­wstania Pańskiego.

Barwne są dzieje wędrówki reli­kwii św. Andrzeja. Po kasacie zako­nu opiekę nad ciałem Męczennika przejęli księża uniccy. Po zaborach car Aleksander wyraził zgodę na prze­wiezienie w 1808r ciała do Połocka, gdzie złożono je w przygotowanej

krypcie. W czasach sowieckich kilka­krotnie ciało Błogosławionego bez­czeszczono. M.inn. 23.6.1922r otwarto trumnę, ciało obnażono i rzucano nim o posadzkę. Ku osłupieniu obecnych ciało nie rozsypało się. „Naukowo” stwierdzono: „trup zawdzięcza dobre zachowanie właściwością ziemi, w której się znajdował” i przewieziono ciało do Moskwy.

Gdy Rosję Sowiecką dotknęła klęska głodu w 1922r ginącemu narodowi z wydajną pomocą pośpieszył Pius XL Wówczas rząd sowiecki zgodził się na wydanie relikwii Papieżowi. W Rzy­mie umieszczono trumnę w bazylice św. Piotra (w kaplicy św. Matyldy). Po kanonizacji w 1938r relikwie zostały w tryumfalnym pochodzie przewiezione do Polski, do Warszawy (m.in. przez Poznań).

Ciało św. Andrzeja Boboli spoczęło w kościele oo. jezuitów w Warszawie przy ul. Rakowieckiej 61.

W okresie II wojny i Powstania Warszawskiego relikwie Świętego wielokrotnie były przenoszone.

W diecezji przemyskiej, w Strachocinie, od sprowadzenia relikwii św. Andrzeja Boboli do kościoła para­fialnego 16.5.1988r rozpoczął się kult Patrona Polski (wcześniej miały tu miejsce zjawiska nadnaturalne, pro­boszczowie doświadczali dziwnych zjawisk, przeżyć, aż do roku 1988, kie­dy to ks. Ryszard Mucha usłyszał od tajemniczej Postaci: „Jestem Andrzej Bobola, zacznijcie mnie czcić”).

W 1992r na Bobolówce w Strachocinie wzniesiono specjalną kaplicę po­święconą św. Andrzejowi Boboli.

Modlitwa błagalna o łaskę do św. Andrzeja Boboli:

Święty Andrzeju Bobolo, któryś tak ukochał Pana naszego Jezusa Chrystusa, że od młodości poświęciłeś się na Jego służ­bę i całkowicie oddałeś się zjednywaniu dlań dusz przykładem życia i słowem, nie szczędząc żadnych trudów, aż wreszcie śmiercią męczeńską uwieńczyłeś swoje apostolskie życie, błagam Cię przez Twe zasługi u Boga i miłość, jaką ku Niemu ży­wiłeś, wyjednaj mi łaskę, której tak bardzo pragnę…, Wspieraj mnie także w ciągu całego ży­cia mojego, abym za Twoim przykładem zawsze pozostawał w zjednoczeniu z Ser­cem Jezusa i pod opieką Jego Matki Niepo­kalanej. Amen.

W poznańskim kościele Księży Je­zuitów przy ulicy Szewskiej znajduje się obraz św. Andrzeja Boboli, dzieło artysty Bakałowicza. Obraz został na­malowany w Rzymie – artysta patrzył na ciało św. Andrzeja leżące w trum­nie -jest to więc obraz „portretowy”.

Postać św. Andrzeja Boboli przed­stawiona na gobelinie znajdującym się w naszym kościele parafialnym jest podobna do postaci namalowanej przez Bakałowicza.